sobota, 28 czerwca 2014

W Kaczem za Popradem

W Kaczem mówi się, albo po słowacku albo po góralsku. Po góralsku, znaczy w polskiej gwarze nadpopradzkiej.  Zachowała się ona tam lepiej niż po Polskiej stronie doliny Popradu, charakterystyczne spiskie zakończenia wyrazów na f czy k są tam bardziej słyszalne. Najstarsi mieszkańcy wsi urodzili się w Polsce bo przed wojną ta miejscowość leżała po polskiej stronie granicy. Sentyment do Polski, umiłowanie Jej kultury, wybrzmiewa w rozmowie bardzo szybko, gościnność jest też przysłowiowa - staropolska. Jest to swoistego rodzaju Polski patriotyzm  nie zapierający się narodowości Słowackiej. U nas mówi się często, że ktoś z rodziny np. polsko-francuskiej jest w połowie Polakiem w połowie Francuzem. Na Słowacji, gdzie wielonarodowość jest codziennością odnosi się wrażenie, że trzeba by tu powiedzieć, że ktoś jest i Polakiem i Francuzem.




Ło babce co dzieci przynosiła

Była choćkiej na Łomnicy babka Klonowsko co to porody babom łodbiyrała, godali no niom akuszerka. Zawołali jom roz do Bołozów bo Maryśka juz dziesi bóle miała. Posła babka jak zawdy bo nigdy nie łodmowiała, dziecko sconśliwie sie urodziło i kiej juz go kompała, zased z tyły Józuś -a nimioł wioncy jak śtyry, moze pionć roków - i buch babko w plecy koziorkom. Godo do nie:                                                
-Ty jono bedzies nom dzieci nosiła a jo muso kołysać! Nie przychodź wioncy bo juz nie bedo bawiuł! 

Jak przysło na jesioń, babka Klonowsko mało z chałpy wychodziła, warśtat tkacki miała w izbie to tkała płótna, pokrowce na podłogo to ludzie przynosili do nie "roboto". Chołoć we wsi barz była ciekawo dzie ta babka trzymo te dzieci co telo ich starcy. We szkole ugodały sie, ze przydom w noziory, moze te dzieci znojdom to cisnom roz w paryjo i nie trza bedzie kołysać. Przyśli do Klonowskiego, babka w chałpie tkała to ich nie doźrała. Teroz jesce trza było znolyź kluc do kumory. Posła Kryśka, babko zagodała i kluc przyniesła. Łotworzyli dźwiyrze, ale w kumorze stoła prawie skrzynka. Co prowda nie słychno było zeby co w nij wrzescało, ale ze nimóz było je łotworzyć, to zacoli telepać niom na wszyćkie strony, tormosić tom i nazod coby te dzieci łobudzić. Ale babka słuch miała jesce dobry jak na swoje roki. Jak wyskocyła na pole z koziorkom, to chołoć tak bez Nowsie gnała ze jono sie kurzyło. A kiej przysed wiecór babka zawdzioła łoktusko na plecy i posła na Tocki. Rono we szkole juz chołoć wiedziała ze babka zaś nowe dziecko przyniesła.

piątek, 27 czerwca 2014

Nagrywamy...

No i w końcu nagrywamy.... po kilku miesiącach ćwiczeń, dylematów przy wybieraniu repertuaru,  bo przecież wszystkiego co znajduje się w archiwum nagrać się nie da. Ale, dwa dni spędzone w studio Chełmcu u pana Piotra i kilkanaście utworów - te które w brzmieniu uznaliśmy za najstarsze - jest utrwalone. Jest to cysto góralso muzyka, bez wstawek góralskiego disco polo. Pytanie czy taka płyta znajdzie słuchaczy, pewnie niewielu bo nie ma tam umpa umpa umpa.
Ale... , ale w życiu mamy dwa wyjścia:
1. żyć tak by iść po śladach innych,
2. albo je samemu wyznaczać. 





Kwiatek podegrodzki

Kwiatek podegrodzki – gałązka wyrastająca czasem ze serduszka czasem z węzła rycerskiego który można odczytywać jako listki zakończona kwiatkiem. Z niej wyrastają zwykle cztery mniej lub bardziej zdobne odgałęzienia również z kwiatami. Dzisiaj ten motyw jest wykorzystywany na wiele sposobów jako element graficzny herbów, logotypów, dawniej pojawiał się jako zdobina strojów ludowych na całej Sądecczyznie. I jeżeli za prawdę przyjmiemy, że ten wzór powstał na Sądecczyźnie w Podegrodziu, zobaczymy jak daleki zasięg  oddziaływania miała ówczesna sądecka kultura.  Zapewne niemałą rolę odegrał tu klasztor klarysek w Starym Sączu i organizowane tam odpusty i jarmarki,  które licznie gromadziły ludność. Wersje kwiatka podegrodzkiego wyszywane są na strojach lachowskich męskich i żeńskich. Widzimy je też na kamizelkach szczawnickich flisaków, są też najczęstszym motywem zdobniczym gorsetów Łemkowskich Beskidu Sądeckiego i Ziemi Gorlickiej. A ostatnio w książce Starzyńskiego o mniejszościach narodowych Rzeczpospolitej zobaczyłam zdjęcie dziewczyn ukraińskich spod Lwowa też z tym motywem zdobniczym.   










środa, 25 czerwca 2014

Zbiory muszynskiego muzeum

skrzynia z charakterystycznym wzorem spotykanym w całej dolinie Popradu


pas gazdowski zdobiony ćwiekami


 kierpce ze skóry i z opony - czasy II wojny światowej

ekologiczne kozaki z XIX w.

piątek, 20 czerwca 2014

GWARA


Kolbergowska wieczornica

Kto wie czy nie po raz pierwszy od 150 lat, zabrzmiały dźwięki zapisane przez Oskara Kolberga w Żegiestowie. Mieszkańców, w znacznej mierze już Polskiej narodowości najbardziej zdziwiło to, że piosenki są zapisane w tym języku, a wioska jest połemkowska. Spotkanie w było głownie adresowane do dzieciaków, których rodzice pragną by w Żegiestowie od września zaczęła działać kapela i jak znajdzie się wystarczająca ilość chętnych to może i uda się utworzyć zespół. Zaangażowanie młodych podczas spotkania rokuje na tę drugą ewentualność.




  

czwartek, 19 czerwca 2014

Sprawozdanie Seweryna Udzieli etnografa rodem ze Starego Sącza

Seweryn Udziela
Sprawozdanie z wycieczki etnograficznej
w r. 1901 w Sądeczyznę.
Załączono:
1 mapę
13 kartonów z 19 fotografiami
33 kartonów z 41 rysunkami i 11 malowidłami

Jedna z najdawniejszych na widowni historycznej występujących ziem Małopolski, Sądeczyzna, nie doczekała się do dnia dzisiejszego monografii etnograficznej, pomimo że zasługuje na to pod każdym względem. Wielkiej zasługi etnograf Oskar Kolberg, zaczął zaledwie gromadzić materiały do jej opisu, a inni zawodowi i przygodni ludoznawcy tylko w drobnych artykułach i rozprawach podawali szczupłe wiadomości o góralach sądeckich.
Dawno już powziąłem zamiar zbadania życia ludu w tych zakątkach kraju, ale dopiero dzięki zasiłkowi Akademii Umiejętności w roku ubiegłym byłem  w stanie rozpocząć studia na miejscu na szerszą skalę, w czasie pięciotygodniowego pobytu między góralami sądeckim i wyniki tych badań nieukończonych bynajmniej, tymczasowo w streszczeniu mam zaszczyt tutaj przedstawić.

Siedziby górali sądeckich – granica południowo – wschodnia
Przede wszystkim uważałem za konieczne objąć okiem całość siedzib górali sądeckich a więc starać się oznaczyć granice tego odłamu góralszczyzny, aby dalszymi badaniami zająć się już wyłącznie na dokładnie oznaczonej przestrzeni.
Za punkt środkowy obrałem Stary Sącz. To centrum w którem już w najdawniejszych czasach ześrodkowało się życie ludu tutejszego i skąd promieniami rozchodziła się czynność kolonizacyjna przed wiekami. Stąd przez cały czas mego pobytu czyniłem bardzo liczne wycieczki ograniczając je jednak tak ze względu na szczupłość funduszów, jak ze względu na krótkość czasu w tym roku, przeważnie w strony południowe i wschodnie przewędrowałem niemal wszystkie wioski w południowej części powiatu sądeckiego, grybowskiego a w części gorlickiego i na podstawie tych wycieczek oznaczyłem dokładnie granice siedzib górali sądeckich (Polaków) od strony południowej i wschodniej. Co uwidoczniłem na przyległej tu mapie.
Granice te przedstawiają się jak następuje:
Na południu graniczą polscy górale sądeccy, z Rusinami, tak zwanymi Łemkami, którzy jednak nazywają się sami Rusnakami i pod tym nazwiskiem  znani byli dawnym kronikarzom naszym i tak nazywani są w dokumentach urzędowych za czasów Rzeczypospolitej Polskiej. Granica ta jest tak dokładna, że z jednej jej strony znajdują się wsie czysto ruskie, a z drugiej czysto polskie; o mieszanej ludności nie ma tu mowy, gdyż kilka osób mieszkających w wiosce innej narodowości nie nadaje tej miejscowości takiego charakteru.
Idąc od zachodu ku wschodowi południową stroną góralszczyzny sądeckiej, poczynając od Szczawnicy oznaczamy granicę biegnącą koło wsi ruskich: Szlachtowa, Jaworki, Czarna Woda i Biała Woda ruska w powiecie nowotarskim, dalej granicą węgierską aż do Wierchomli i zostawiając po stronie północnej wioski polskie mamy po stronie południowej wioski ruskie: Wierchomlę, Roztokę Małą, Barnowiec, Czaczów i Maciejową w powiecie sądeckim – potem Boguszę, Królową Ruską, Binczarową, Florynkę i Wawrzkę w powiecie grybowskim. Ta ostatnia wioska leży na południowym stoku góry Chełm (779 m n.p.m.), zaś po jej stronie wschodnio – północnej rozciąga się duża wieś polska Ropa i tutaj kończy się południowa granica górali sądeckich i zwracając się następnie ku północy, koło wsi Gródka zdąża obok Bobowy do Biały dunajcowej i posuwa się z biegiem tej rzeki niżej.
Jak biegnie granica Sądeczyzny od północy i zachodu nie mogłem w czasie stosunkowo krótkim roku ubiegłego oznaczyć, tem więcej że aby oznaczenie granicy pomiędzy poszczególnemi grupami etnograficznemi ludności naszej zgadzała się z rzeczywistością, trzeba przejść wszystkie wioski w całym pasie granicznym i dopiero na podstawie osobistych spostrzeżeń na miejscu wypowiedzieć w tej sprawie pewne zdanie.
W powiecie sądeckim spostrzegać się daje po stronie polskiej tej granicy pas przejściowy, to jest w wioskach polskich, sąsiadujących z ruskiemi widoczne są pewne wpływy sąsiadów ruskich, które objawiają się tak w stroju mężczyzn i kobiet, jak też tu i ówdzie w stawianiu domów. Ten pas graniczny nie da się oznaczyć z całą ścisłością, a to z tego powodu, że nie cała ludność polska, zamieszkująca te wioski polskie uległa wpływowi ruskiemu, ale tylko niektórzy mieszkańcy noszą się z ruska, albo też kiedy niekiedy zdarza się spotkać dom wybudowany według typu „chyż” łomkowskich. Pas ten obejmuje mniej więcej wioski: Radziejowa, Borownice, Obłazy, Roztoka, Łomnica, Kokuszka, Młodów, Sucha Struga, Złotne, Bończa, Homrzyska i Frycowa.
W powiatach grybowskim i gorlickim tego wpływu nie widać na ludności polskiej.

Mieszkania
Wsi góralskie [są] rozrzucone, gdyż każdy gazda pragnie mieć dom wśród własnego gruntu aby mógł dojechać w pole, doglądnąć gospodarstwa i uniknąć zatargu z sąsiadami, które często wywołuje drób i trzoda, włażące do ogrodu sąsiada, gdy domy stoją blisko siebie.[1] Chałupa (cha’upa) ubogiego przedstawiona w rzucie poziomym tworzy kwadrat w którego środku stoi nalepa z piecem (ognisko). Dzisiaj i tutaj spotyka się już często komin wyprowadzony nad dach. „Chałpa” przedzielona jest środkiem na dwie połowy; jedną z tych zajmuje sień służącą zarazem za boisko – a drugą izba nazwana „piekarnią” w której wraz z ludźmi mieszka krowa, króliki, drób i inna „gadzina”.
Góral zamożny ma „zagrodę”. Wtedy chałupa wraz z budynkami gospodarskiemi zamyka (zagradza) mniej więcej czworobok z oborą w środku. Domy mieszkalne budowane  z drzewa, nie lepione, tylko w szczelinach między belkami mchem utkanych, gliną zasmarowane i pobielone, kryte są słomą w niższych okolicach, w górskich zawsze gątem dla braku długiej słomy potrzebnej na „strzechę”. Po obu węższych bokach dach nad domem zamknięty jest szczytem pionowym, deskami zabitym, z jednym lub z dwoma okienkami. Szczyty są zdobione wycinaniem w deskach o rysunku podobnym do tego, jaki widzimy w chatach na Podhalu. Przed oknami są wszędzie ogródki kwiatowe a obok sady mniejsze lub większe, otoczone płotami z żerdzi, łat lub chrustu.

Mapa grup etnograficznych Sądecczyzny wykonana przez S. Udzielę[2]
Archiwum Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie

Strój
Strój górali sądeckich zbliżony jest do stroju ludu krakowskiego a szczególnie tak zwane kaftany męskie granatowe, długie do kolan, podszyte czerwonem suknem. Kaftany te są bardzo bogato wyszywane na przodzie, na kołnierzu, wzdłuż pasa i to o wiele zdobniej, niż takie kaftany krakowskie. Na kaftan wdziewa góral górmanę sukienną, odpowiadającą krakowskiej sukmanie, lecz tylko do kolan długą i również mniej lub więcej, zależnie od okolicy, wyszywaną na kołnierzu, na przodzie, około kieszeni i na „trokach” . Ornament tych haftów oryginalny, przeważnie geometryczny, prawie w każdej parafii inny, wyszywany włóczką czerwoną, rzadziej zieloną, białą i żółtą. Ornament ten różnorodny, bogaty i zupełnie wyodrębniający się zasługuje na baczną uwagę i doprasza się prawie zebrania. Mam cztery wzory przerysowane z jednej skromniejszej górmany z Popowic pod Starym Sączem. A prawie nieocenionej wartości dla przemysłu stosowanego byłaby praca zgromadzenia całego albumu tych ornamentów.
Górmany góralskie są brązowej barwy na zachód i północ od Nowego Sącza, białej na południe a szarej na wschód.
Posuwając się od Nowego Sącza ku południowi, spostrzegamy, że im wstępujemy w wyższe góry, tem górmany stają się krótsze, wolniejsze w pasie i zbliżają się do guniek podhalskich. Toż samo spodnie płócienne już koło Piwnicznej przemieniają się w sukienne białe i zwężają się także.

 
S. Udziela, fragment rękopisu z archiwum Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie

Buty góralskie z równin nad Dunajcem przemieniają się w kierpce. Na głowie nosi góral tutejszy kapelusz czarny, okrągły filcowy z małą główką i małem rądem. W zimie ubiera kożuch barani, dawniej biały z wierzchu, ozdobiony wyszyciem ze skórki safianowej czerwonej i zielonej, gęsto od pasa fałdowany a nazywający się „serdakiem”. Dzisiaj tylko starsi gazdowie noszą serdaki takie (nie jest to kamizelka futrzana bez rękawów). Teraz noszą powszechniej kożuchy żółte wierzchem, bez ozdób, z tyłu tylko we dwa fałdy w pasie wcięte, albo też niewcinane, w pasie wolne, jak miejskie paletoty a nazywające się „paletony” . Na głowie czapka czarna, barankowa, okrągła.
Kobiety dawniej nosiły się prawie zupełnie biało i całe odzienie miały z płótna domowego. Dzisiaj noszą spódnice perkalowe pstre, przeważnie czerwone w drobne kwiatki, paski lub kratki – koszule białe z rękawami po kostki, zapinane na rękach na guziczki, pod szyją związane wstążeczką. Przody koszul noszą tak kobiety jak mężczyźni często haftowane, haftem białym, atłaskowym w drobne kwiatki. Na koszulę wdziewa kobieta gorset na wzór krakowskiego, tylko mniej strojny, na to zarzuca w lecie chustkę kolorową, wełnianą lub wdziewa zimą kożuch, podobny do męskiego.
Noszą też zimą futrzane serdaki bez rękawów, wyszywane na przodzie w kwiaty włóczką, albo zdobione skórką safianową, czerwoną i zieloną.
Głowy nakrywają chustkami wiązanemi, na święto białemi, haftowanemi. W stroju kobiet mniej widać rozmaitości niż w stroju mężczyzn i mniej bogactwa w ozdobach.

Sprzęty i naczynia
Nie będąc w stanie w krótkim czasie jaki miałem do rozporządzenia w roku 1901, zająć się wszystkiem co składa się na charakterystykę życia górali sądeckich nie mogłem robić szczegółowych studiów nad sprzętami i naczyniami używanemi tutaj. Zwróciłem tylko uwagę, że tak zwane zakopiańskie sprzęty nie są obce ludowi sądeckiemu. Widziałem statki takie w Starem Sączu, wyrabiane jak mnie informowano na miejscu przed 50 laty, a mam nadzieję wyszukać „listwy”, skoro według inwentarzów z Nowego Sącza w XVII wieku były powszechnie u mieszczan w użyciu. Na tę sprawę mam zamiar zwrócić uwagę w wycieczce tegorocznej, jeżeli ją będę mógł przedsięwziąć – a zasługuje to tem więcej na pilne zbadanie, gdyż wpłynąć może stanowczo na rozwiązanie kwestyi czy tak zwany styl zakopiański jest polski i o ile jest nim w rzeczywistości.
Nadto zasługują na uwagę naczynia tutejsze ze względu na ozdoby. Odmalowany i załączony tutaj dzbanek i miska daje słabe wyobrażenie o zdobnictwie naczyń domowych.

Ogólny rezultat wycieczki
Rezultaty wycieczki mojej w sądeckie w 1901 roku, przedsięwzięte dzięki pomocy Prześwietnego Zarządu Akademii Umiejętności w Krakowie, dadzą się określić jak następuje:
1.       Oznaczenie granicy południowej i wschodniej górali sądeckich.
2.       Oznaczenie położenia chat we wsi, zagród i budowy chałup pod względem architektonicznym i zdjęcie 12[3] fotografij i 38 planów i rysunków na 22 kartach.
3.       Co do stroju: zebranie 8 fotografij i 10 rysunków i malowideł na 8[4] kartach.
4.       Co do sprzętów i naczyń: zebranie czterech rysunków i malowideł na 3 kartach.
5.       Wreszcie zgromadziłem materiał etnograficzny do opisu mieszkań, gospodarstwa odzieży, zwyczajów i obyczajów, opowiadań, baśni i przesądów, razem około 45 arkuszy pisma

 Program prac dalszych
Z tego co powyżej przedstawiłem, zdaje mi się można powziąć przekonanie, że starałem się czas wakacyjny i fundusze udzielone mi spożytkować jak najlepiej i osiągnąć jak największe korzyści, przedsięwziętej w roku ubiegłym wycieczki. Wszelako w obec rozległości siedzib górali sądeckich praca nad ich opisaniem, śmiem twierdzić dopiero rozpoczęta.
Należy dalej:
1.       Oznaczyć granicę ich siedzib od zachodu i północy.
2.       Zbadać dokładnie i opisać ich strój, narzędzia i naczynia ze względu na styl i ornamentykę.
3.       Uzupełnić opis zwyczajów i obyczajów tego ludu, zgromadzić jak najobfitszy zasób ich przesądów i zabobonów, ich pieśni, podań i baśni itd. itd.

Wobec rozległego i trudnego zadania, które wymaga kilkuletniej pracy ośmielam się upraszać o dalszy zasiłek na wycieczkę w Sądeckie w celu prowadzenia dalszych badań nad tamtejszymi góralami.
W Podgórzu w kwietniu 1902 r.
Seweryn Udziela
 
S. Udziela, fragment rękopisu z archiwum  Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie

Redakcja rękopisu Piotr Kulig



[1] Tylko w tych wsiach, które kiedyś były koloniami niemieckimi, ale obecnie spolszczyły się już, przeważnie przez górali z sąsiednich wiosek napływających i wykupujących kolonie niemieckie często widzieć można drewniane „chałpy” góralskie ustawione rzędem szczytami do drogi na sposób niemiecki. Stało się to jednak w ten sposób, że na miejscu spalonego lub w inny sposób zniszczonego domu niemieckiego budował się polski właściciel bo mu tam została jeszcze stodoła, studnia a wreszcie przyzwyczaił się już do miejsca tego, które pod względem gospodarskim złe nie było, bo za domem zaraz ciągną się grunta orne.
[2] Przyp. red.
[3] Lub 11, cyfra poprawiona (przyp. red.)
[4] Lub 9, cyfra poprawiona (przyp. red.)

wtorek, 17 czerwca 2014

Program strategiczny obszary wiejskie Departament Rolnictwa i Geodezji Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego

 Od pokoleń tradycja pasterska była podstawą egzystencji Sądecczyzny budując tożsamość mieszkańców, atrakcyjność turystyczną regionu, dając możliwości utrzymania wielopokoleniowych rodzin oraz chroniąc bioróżnorodność. W latach przełomu ustrojowego zmniejszyła się rynkowa atrakcyjność pasterstwa jako zawodu. Młode pokolenia mieszkańców Sądecczyzny nie były motywowane do podtrzymania tradycji. Malownicze niegdyś górskie polany śródleśne podlegając sukcesji roślinnej traciły swoje walory krajobrazowe. Według szacunków w ostatnim trzydziestoleciu blisko 30 % polan w Tatrach i Beskidach zarosło lasem, a dalsze 30% skazane jest na zaniknięcie (więcej informacji: www.goralekarpat.pl Konferencja pasterska)



Czy Program strategiczny obszary wiejskie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego będzie szansą dla naszego regionu? W dokumencie czytamy:

 Wypas kulturowy uznaje się obecnie za aktywny czynnik kreowania nowych miejsc pracy w tradycyjnych dotąd zawodach i turystyce, a także kierunek rozwoju produktów regionalnych i usług opartych na znanych od setek lat technikach i technologiach związanych z gospodarką pasterską i specyficzną funkcją przeżuwaczy (naturalne kosiarki). Utrzymanie wypasu kulturowego jawi się zatem, jako niezbędny czynnik zachowania materialnego dziedzictwa regionów górskich, a przede wszystkim tradycyjnych budowli pasterskich i polaniarskich, niegdyś powszechnie występujących w krajobrazie, a zagrożonych brakiem wykorzystania i inwestycji związanych z ich utrzymaniem.

Przewidziane są środki m.in. na: 

Zrównoważone gospodarowanie na terenie Karpat (str. 71 Dokumentu)

Zakres rzeczowy: 
1. Utworzenie i wyposażenie 100 grup pasterskich;
2. Budowa 2 małych ubojni;
3. Szkolenia zawodowe dla hodowców zwierząt przeżuwających (baców i juhasów, hodowców owiec, kóz, koni oraz bydła) oraz wsparcie finansowe czempionatów hodowlanych i wystaw- prace hodowlane (związki hodowców);
4. Tworzenie i rozwój grup hodowlanych posiadaczy zwierząt;
5. Opracowanie materiałów etnograficznych dotyczących zagrody oraz zastosowanie dorobku naukowego w następujących obszarach: zagrody, budownictwo inwentarskie i inne obiekty gospodarskie nawiązujące stylem, funkcjonalnością i zdobnictwem do tradycji regionu.

Szacowana wartość całkowita: 17 600 000 zł

Opis sposobu szacowania wartości całkowitej:
  • 100 baców, stada wielkości 500 sztuk owiec oraz 2-4 sztuki krów Polskich Czerwonych, obszar wypasu 1 stada-40 ha pastwisk+ 1 bacówka + szlak „oscypkowy”, 
  • 5 mln zł-po 50 tys. zł -budowa 1 bacówki wraz z koszarem i poidłami (x100 bacówek),
  • 8 mln zł- po 80 tys. zł-koszt przygotowania do wypasu 1 pastwiska dla stada 500 sztuk owiec-(2 000 zł za wykoszenie 1 ha traw w terenach górskich z wywiezieniem biomasy x 40 ha pastwiska) rekultywacja zdegradowanych pastwisk jako przygotowanie do wypasu (x 100 bacówek), 
  • 20 tys. zł- budowa 200 km szlaku oscypkowego do nowych bacówek (100 zł za wytyczenie 1 km szlaku), 
  • 4 mln zł- budowa dwóch małych ubojni, 
  • 70 tys zł- zorganizowanie akcji informacyjnej skierowanej do mieszkańców rejonów górskich propagującej celowość tworzenia grup pasterskich, 
  • 70 tys zł-zorganizowanie akcji informacyjnej skierowanej do przedstawicieli Jednostek Samorządu Terytorialnego oraz instytucji branżowych i organizacji pozarządowych, 
  • 20 tys zł opracowanie materiałów etnograficznych dotyczących zagrody oraz zastosowanie dorobku naukowego w następujących obszarach: zagrody, budownictwo inwentarskie i inne obiekty gospodarskie nawiązujące stylem, funkcjonalnością i zdobnictwem do tradycji regionu.
  • 420 tys zł- szkolenia zawodowe dla hodowców zwierząt przeżuwających (baców i juhasów, hodowców owiec, kóz, koni oraz bydła) oraz wsparcie finansowe czempionatów hodowlanych i wystaw.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Nasze owce doczekały się amanta

16 kwietnia b.r. pierwsze 35 owiec z zachowawczego stada owcy górskiej odmiany barwnej przyjechało do Piwnicznej,  Łomnicy Zdroju i Wierchomli. Miło nam poinformować, że nasze owce doczekały się amanta - tryka. Więcej inf.: Czarne owce wracają do czarnych górali.




 Owca górska odmiany barwnej jest rodzimą odmianą starej, prymitywnej i licznej grupy rasowej cakla, występującej od wieków w Karpatach Południowych, która wraz z plemionami wołoskimi przywędrowała na obszar naszego kraju. Owca ta jest okryta mieszaną, grubą wełną o ciemnobrunatnej barwie, która z czasem siwieje lub rudzieje. Typowa jest biała plama (gwiazdka) lub łysinka na głowie i biały koniec ogona. Jest doskonale przystosowana do surowych warunków klimatycznych górskich i podgórskich obszarów Polski, odporna na choroby, o niewielkich wymaganiach paszowych i silnie rozwiniętym instynkcie stadnym.

niedziela, 15 czerwca 2014

Folklor sądecki w fotografii Mieczysława Cholewy

Zdjęcia z Narodowego Archiwum Cyfrowego Mieczysława Cholewy

Zabawa wieczorkowa "Pieczenie koguta" http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/197497/6d28d2865ad2c5ec5276c6f8c9f78f2f/

Pokaz strojów regionalnych podczas święta ludowego. Grupa osób w strojach łemkowskich file:///C:/Users/Teresa/Desktop/Zbiory%20NAC%20on-line%20-%20prototyp.htm

Zabawa w "młyn" 
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/197498/6d28d2865ad2c5ec5276c6f8c9f78f2f/

piątek, 13 czerwca 2014

Pasterstwo cz 2.

Ale wracając do naszych owiec…  Przy kosarze stoi koliba, zbita z desek budka na płozach albo nogach, którą można przenosić.  W niej juhas pilnujący owce może się położyć, zdrzemnąć, schować przed deszczem. Juhas   przy owcach zawsze ma psy. Są dwa rodzaje psów: stróżujące, zwykle są to owczarki podhalańskie i naganiające różniej maści kundle.   W kosarze jest stronka tj. przegroda z przepustami, przez które przechodzą owce po dojeniu. Dawniej dojono do drewnianych naczyń, które nazywano gielety Mleko cedziło się przez ścierkę, tzw. cytkę, a następnie dodawano do niego wody, w której wcześniej maczno rynckę. Ryncka to wysuszony wraz z zawartością żołądek małego oseska cielęcia, który jest naturalną podpuszczką do ścinania mleka. Dziś do klagania używa się kupnej podpuszczki, ale proces robienia serów jest ten sam. Ścięte mleko owczarze zagarniają pod powierzchnią rękami, pucą go w większą grudę, po czym wkładają ją do czworokątnej szmaty tzw. grudziorki a następnie zawieszają ją na kołku, tak żeby żętyca mogła ściekać do podstawionego  naczynia. Po ocieknięciu ser układa się na deskach, tzw. podwyszerzach, gdzie schnie. Pozostała serwatka – zentyca, wykorzystywana jest do karmienia zywiny. Z wyschniętego sera, bundzu, robi się bryndzoGrudy sera kruszy się na drobno, aby „przygnił”, a następnie ugniata bryndzę rękami w naczyniach, które onegdaj były drewniane. Moda na robienie oscypków do Łomnicy przyszła w latach powojennych.
W 2014 r. w Łomnicy jest ok. kilkaset owiec matek u kilkunastu gospodarzy i jest 3 baców, zajmujących się zawodowo wypasem owiec:
·   Władysław Szwala zza Potoka, bacówka „za Górą”,  wypasający owce „na granicy” Łomnicy i Wierchomli,
·    Zygmunt i Tadeusz Jan Fiedor od Fiedorów, bacówka „na Baniach”, pasą na granicy Łomnicy i Piwnicznej,

·     Stanisław Żywczak z Prazuchówki bacuje i pasie na Majerzu.  



czwartek, 12 czerwca 2014

Pasterstwo cz. 1

W całym Beskidzie Sądeckim nie ma miejscowości, w której tradycje owczarskie są tak żywe i tak bogate jak w Łomnicy. Hodowla owiec jest tak głęboko zakorzeniona w sercu miejscowych gazdów, że można powiedzieć, iż owce w Łomnicy ma się po to, by były, a nie po to, by przynosiły zysk. W przeszłości hodowla owiec stanowiła podstawę egzystencji miejscowych górali. Z owcy było jedzenie, z owcy była odzież, z owcy była pościel, w każdym siedlisku były owce, przeciętnie na jednym gospodarstwie po 10 – 15 owiec. Znano też kilka rodzajów wypasu, który zwykle odbywał się na nieużytkach, tłokach[1] i po lasach. Najpopularniejszym sposobem było zaganianie owiec od gospodarzy, rano przez jednego z gazdów (nie nazywano go bacą) i oddawanie ich na wieczór. Takim wypasem zajmowało się we wsi paru gospodarzy, zbierali oni 60–80 sztuk owiec. Wierchowcy, czyli ludzie zamieszkujący górskie przysiółki wiedli żywot typowo pasterski, wypasali owce samodzielnie przy własnych zagrodach. Były też bacówki typu wołoskiego. Wówczas owce były oddawane bacy na całe lato po św. Wojciechu i odbierane po św. Michale. Rozpoczęcie wypasu łączyło się z uroczystym rozpaleniem ogniska, czyli watry, okadzaniem stada ziołami święconymi i innymi zabiegami religijnymi i magicznymi. Watra ta musiała się nieprzerwanie palić aż do jesiennego redyku. Zgaśnięcie ognia było złą wróżbą. Na wypas oddawano tylko te owce, które się doiły. Jagnicki i jałowiznę, tj. owce, które się nie zabagniły, zostawały na gazdówce, gdyż za wypas takich owiec trzeba było bacy dopłacić. Baca od każdej owcy dawał właścicielowi po 5 kg syra, nawet za taką owcę, „co była ladaco”[2]. Gdy ser był dawany przed nocą Świętojańską, baca z każdej gołki odkrawał kawołecek dla siebie, żeby owcy mleko nie odeszło. Baca do pomocy miał owcorzy - juhasów i bacowską wiedzę, która pozwalała mu ochronić swoje stado przed chorobami i złośliwymi urokami innych osób.
        Dzisiejszy  wypas owiec niewiele się różni od tego sprzed lat. Tak jak dawniej, owce trzyma się  na halach w kosarach, rozbieranych ogrodzeniach, które po wypasieniu danego kawałka można przenieść. Podstawową różnicą jest tylko to, że dawniej gdy nie było demokracji baca był wolnym człowiekiem, wolno mu było sprzedać to co wyprodukuje i z tego utrzymywać całą rodzinę, a dzisiaj Polscy urzędnicy, wspierani przez machinę Unii Europejskiej robią wszystko by zrujnować gospodarkę pasterską, ziemię sprzedać politykom, którzy dostatnio będą żyć z dopłat do gruntów póki z głodu nie padną barany, które te pieniądze do budżetu UE wpłacają.

[1] Tłok to pole, które w jednym roku się orze i zasiewa, a w następnym stoi odłogiem czyli tłoczy się.
[2] Wywiad Z. Szewczyka z ur. 1871 Anną Jarzębak Arch. Muzeum Etnograficznego w Krakowie.







WIYRSYK

KIEJ POZÓŁKNIE LAS BUKOWY, TORKI SCYRWIENIEJOM
ZGAŚNIE WATRY ISKIERECKA, ŁOWCE WYPŁOWIEJOM
CAS SIE BRAĆ JUŻ ŁOD KOSORA, ZYJDŹ ZE BACO DO WSI
DOŚ SKOMPAŁO CIE BEZ LATO, FTOS CI POZOZDROŚCI
LETNIE BIYDY, DYSCÓW MŁAKI, JAŁOWEGO CHLEBA
KIEJ ŁOSCYPKA PRZY NIEDZIELI ZROBIĆ BYŁO TRZEBA
DOIWECKA SKOPCE WIELGIE, SŁONKO POŁUDNIOWE
ZWIŃ W ŁOKTUSKO CO CIE GRZOŁO
W POŁUDNIA SIYRPNIOWE
JEDNE PORTKI, JEDON SEZON, KAPELUS, DWA POSKI
ŁOMNICOŃSKI ZYWOT BACY, JESCE  PIES BEZPOŃSKI…

DZIŚ KIEJ MRÓZ JUŻ ŁOKNA ZAŚKLUŁ, POD BLACHOM SIE POLI

ZŁÓZ SWE RONCE, DZIONKUJ BOGU ZA LATO NA HOLI.

wtorek, 10 czerwca 2014

Taśmy prof. Romana Reinfussa

Przeszukiwanie archiwów zawsze wiąże się z wielkimi nadziejami, ale i też i z wielkim ryzykiem. Możemy przesiedzieć w nich kilka dni i wyjść z pustymi rękoma.  Archiwum Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie na szczęście zawiera materiały, które zadowolą badacza nadpopradzkiego folkloru,  są to 44 taśmy profesora Romana Reinfussa.  Znacząca część nagrań realizowana była w czasie badan terenowych w latach 60-tych i 80-tych przez profesora i jego uczniów na terenach dawnej Łemkowszczyzny.  Na dwóch taśmach (13 i 14) mamy zapis dźwiękowy z obszaru nadpopradzia. Są to wywiady z Marią Krynicką ur. w 1913 r. w Wojkowej i z 69 letnią Heleną Wisłocką. Obie te panie wyśpiewują piosenki Rusińskie, Słowackie i Polskie. Znamienną rzeczą jest komentarz Marii Krynickiej (Łemkini) do jednej ze śpiewanych  piosenek. Zapowiada, że teraz to ona zaśpiewa melodię z Wojkowej i….., i śpiewa przyśpiewkę weselną na melodię sądeckiego krakowiaka. To jest kolejny argument za tezą, że górale nadpopradzcy to tożsamość oparta na trzech kulturach Rusińskiej, Polskiej i Słowackiej. 

Repertuar Marii Krynickiej to (zapis fonetyczny za opisem sporządzonym na taśmach podobnie komentarze w nawiasach)

1.      Boh prediecznyj
2.      Diwnaja nowina
3.      Do Betlejemu
4.      Weseła Nowyna – są to 4 popularne kolędy znane do dziś mieszkańcom Łomnicy
5.      Boże, Boże z tym bortakiem (weselna typ D)
6.      Ej nie było mnie doma (słowacka)
7.      Ej drużba

1.       Oj chodyły dyłczonenka (słowacka)  - interesujący tekst mówiący o grze na dudach
2.       Czerwona róża trojaka (Limanowa)
3.       Bodaj to kohut (znana)
4.       Ej drużnba (krakowiak, melodia wojkowska)
5.       Ej ja parobok jeden (pasterska)
6.       Zakukała zazuleńka
7.       Na dolyny niwka
8.       Ej lulaj że mi lulaj (pasterska)
9.       Ej hoju
10.   Prosymy was
11.   Niedźwiedziowy panny spiwają (słowacka)  - nie spotkałam się z takim zwyczajem w wioskach polskich, warte zbadania
12.   Na Jana panny spiwaja
13.   W niedelu rano
14.   Cieszyła się matka
15.   Cziom wy swaczki (weselna)

Helena Wisłocka
1.       Spiwanoczki moi
2.       Szuchajowi oczi
3.       Na szcza wy mia mano
4.       Miała ja miłoho frajer osa
5.       Oj, Boże mój  - śpiewane na tę samą melodię co 1. i 2. Śpiewka
6.       Moja żena dudre dudre
7.       Stań Janicku stań hore
8.       Powidajut lude
9.       Jak mi pryszła karta na rukowask
10.   Ja do lasu nie pode – słowa śpiewane prawie w całym łuku Karpat na różne melodie
11.   Oj wersze mi wersze