W całym
Beskidzie Sądeckim nie ma miejscowości, w której tradycje owczarskie są tak
żywe i tak bogate jak w Łomnicy. Hodowla
owiec jest tak głęboko zakorzeniona w sercu miejscowych gazdów, że można
powiedzieć, iż owce w Łomnicy ma się po to, by były, a nie po to, by przynosiły
zysk. W przeszłości hodowla owiec
stanowiła podstawę egzystencji miejscowych górali. Z owcy było jedzenie, z owcy była odzież, z
owcy była pościel, w każdym siedlisku były owce, przeciętnie na jednym
gospodarstwie po 10 – 15 owiec. Znano też kilka rodzajów wypasu, który zwykle
odbywał się na nieużytkach, tłokach[1]
i po lasach. Najpopularniejszym sposobem było zaganianie owiec od gospodarzy, rano przez jednego z gazdów (nie
nazywano go bacą) i oddawanie ich na wieczór. Takim wypasem zajmowało się we
wsi paru gospodarzy, zbierali oni 60–80 sztuk owiec. Wierchowcy, czyli ludzie zamieszkujący górskie przysiółki wiedli
żywot typowo pasterski, wypasali owce samodzielnie przy własnych zagrodach.
Były też bacówki typu wołoskiego. Wówczas owce były oddawane bacy na całe lato
po św. Wojciechu i odbierane po św. Michale. Rozpoczęcie wypasu łączyło się z
uroczystym rozpaleniem ogniska, czyli watry,
okadzaniem stada ziołami święconymi i innymi zabiegami religijnymi i
magicznymi. Watra ta musiała się
nieprzerwanie palić aż do jesiennego redyku. Zgaśnięcie ognia było złą wróżbą.
Na wypas oddawano tylko te owce, które się doiły. Jagnicki
i jałowiznę, tj. owce, które się nie
zabagniły, zostawały na
gazdówce, gdyż za wypas takich owiec trzeba było bacy dopłacić. Baca od każdej
owcy dawał właścicielowi po 5 kg syra,
nawet za taką owcę, „co była ladaco”[2].
Gdy ser był dawany przed nocą Świętojańską, baca z każdej gołki odkrawał kawołecek
dla siebie, żeby owcy mleko nie odeszło. Baca do pomocy miał owcorzy - juhasów i bacowską wiedzę, która pozwalała mu ochronić swoje stado
przed chorobami i złośliwymi urokami innych osób.
Dzisiejszy wypas owiec niewiele się różni od tego sprzed
lat. Tak jak dawniej, owce trzyma się na
halach w kosarach, rozbieranych
ogrodzeniach, które po wypasieniu danego kawałka można przenieść. Podstawową
różnicą jest tylko to, że dawniej gdy nie było demokracji baca był wolnym
człowiekiem, wolno mu było sprzedać to co wyprodukuje i z tego utrzymywać całą
rodzinę, a dzisiaj Polscy urzędnicy, wspierani przez machinę Unii Europejskiej
robią wszystko by zrujnować gospodarkę pasterską, ziemię sprzedać politykom,
którzy dostatnio będą żyć z dopłat do gruntów póki z głodu nie padną barany,
które te pieniądze do budżetu UE wpłacają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz