niedziela, 18 maja 2014

Nie fce mi śpiywonia nie dali mi śniodonia cz. 2

W latach pięćdziesiątych ub.w. Nadpopradzie zostało objęte badaniami terenowymi przez Państwowy Instytut Sztuki, a dokładniej przez Krakowską Ekipę Regionalną. Dokonano wówczas nagrań muzykantów i śpiewaków z Łomnicy, Wierchomli, Rytra, Młodowa i z Piwnicznej[1]. Najstarszymi  osobami wówczas nagranymi byli: mieszkający w Rytrze Franciszek Romik (ur. 1882 r.) i urodzona w 1876 r. w Łomnicy Katarzyna Fiedor.  Śpiewaczka ta zaśpiewała kilka, dziś już nieznanych pieśni. Istotną jest rzeczą, że zapisy nutowe (dokonywane wcześniej prawdopodobnie w jej naturalnym środowisku, nagrania odbywały się w Łącku) są znacznie bardziej ciekawe od ich brzmienia fonograficznego, gdzie niejako „podporządkowuje” się ona kapeli występującej w składzie akordeon, klarnet, skrzypce i bęben i śpiewa wszystko na jedną krakowiakową nutę[2]. Prócz tej kapeli nagrano jeszcze muzykę z Zaczerczyka i z Rytra, w klasycznym smyczkowym składzie. Repertuar nagranych wykonawców to w znacznej części sądeckie krakowiaki i piosenki jakich uczono się od wędrownych muzykantów, którzy wędrowali po jarmarkach i sprzedawali kartki z wydrukowanym, kilkunastozwrotkowym tekstem śpiewając przy tym melodie. Do najstarszych i najbardziej tradycyjnych należą nagrane w Łomnicy weselne pieśni obrzędowe. W tym pieśń wzywająca do przenosin Panny Młodej do domu młodego „Oj siadaj dziewczę kochanie” i zawierająca wycinek skali lidyjskiej pieśni oczepinowa „Zapłakała Pani Młodo”.  Wartą zauważenia jest jeszcze jedna rzecz, śpiewanie przez wykonawców pieśni w ich oryginalnych językach.  Żeńska grupa śpiewacza z Zaczerczyka większość zaprezentowanych utworów śpiewa po Słowacku np. ballada „Mam ja szumne zahradeczku” przez R.Z Dolina Popradu śpiewana w okrojonej wersji  - niestety zatracającej jej balladowy charakter - jako „Pijowecka drobno wschodzi”, „W tym haicku w tym zełenym” czyli „Pod gaiczkiem pod zielonym”. W Łomicy zaś np. „Depczyj, depczyj”. Co ciekawe do dzisiaj najstarsi mieszkańcy Nadpopradzia (urodzeni pod koniec lat 20 ub. w.) śpiewają piosenki w językach sąsiadów, albo w swoistym dialekcie, który jest pomieszaniem słów ze słowackiego, polskiego i rusińskiego. Podkreślenia wymagają też zanotowane w latach 50 kołomyjki „Kołomyja, Kołomyja miasto” (Rytro) i „Dobryj weczer Marysiaju” (Wierchomla) oraz śpiewana przez Franciszka Romika z Rytra pieśń „Do moje mamusie dróżka zarosła” która dla każdej zwrotki posiada odrębny wariant melodii[3]. Repertuarem, a przede wszystkim wrażliwością muzyczną wyróżnia się gra skrzypka Michała Dziubińskiego z Wierchomli. Niestety tego co najważniejsze w tej muzyce, charakteru gry, nie da się w kilku słowach opisać, wiec posłużę się porównaniem, że to taki Knapczyk – Duch Czarnych Górali. Szczególnie wyjątkowe są jego „Obyrtane”, smętne nuty jakby zaklinające góry w skrzypcach.
W 1986 r. badania terenowe prowadzili pracownicy Małopolskiego Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu. Nagrano wówczas m.in. skrzypka Tadeusza Maślankę tzw. Kytusia z Zaczerczyka, oraz Tadeusza Maślankę z Bziniaków, heligonistę.

Mimo przeprowadzonych badań, nadpopradzki folklor muzyczny nie doczekał się żadnego opracowania. Jak dotąd najrzetelniejszym i najobszerniejszym opisem, jest dwutomowa praca dyplomowa ówczesnego absolwenta studium folklorystycznego w Nowym Sączu (1988r.)  - Mariana Adamczyka. Zawiera ona 132 utwory z tekstem polskim i 60 z łemkowskimi. Choć praca ta w założeniu okrojona jest do miasta Muszyna, wnioski i dokonany w niej opis folkloru, ma moim zdaniem zastosowanie do całej góralszczyzny Doliny Popradu. Streszczenie jej zostało wydrukowane w Almanachu Muszyny (1994 r.). 




[1] Przesłuchanie tych taśm (można to zrobić w Instytucie Sztuki w Warszawie) daje obraz o umiejętności ówczesnych muzykantów i tego jak wprowadzenie instrumentów dętych (klarnet) i akordeonów spłaszcza muzykę, warto przejechać się do Warszawy by to stwierdzić.   


[3] Ja znam tą melodię z przedstawień obrzędowych o św. Dorocie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz