wtorek, 27 maja 2014
niedziela, 25 maja 2014
sobota, 24 maja 2014
zagraj mi muzyczko…
Najstarszy skład góralskiej
kapeli to dudy i skrzypce. Choć do tej pory nie przetrwała tradycja grania na
dudach, królewski spis dudziarzy z czasów króla Stefana Batorego 1581 notuje w
terenie nadpopradzia kilku dudziarzy. Późniejsza forma muzyki, to skrzypce grające melodię i
małe basy[1]
sekcja rytmiczna kapeli[2].
Bas był trzystrunowy strojony G d a. Przed II wojną zaczęto grać na
czterostrunowym większym basie strojonym C G d a. W połowie XIX w za sprawą
wędrownych muzykantów cygańskich z salonowych orkiestr monarchii austrowęgierskiej
do tradycyjnej muzyki góralskiej przenika sekund. Skład: prym, sekund i bas utrwalił
się za przyczyną rozwijających się w międzywojniu konkursów zespołów
regionalnych i można go nazwać klasycznym składem kapeli góralskiej. Wówczas,
gdy spotykało się dwóch prymistów często jeden z nich zwykle grał tzw.
obilgat co w uproszczeniu można nazwać
drugim głosem, nie zawsze przebiegającym równolegle do pierwszego. Bas zwykle
grał na mocniejszą część taktu. Ciekawie wygląda zaś sprawa sekundowania. W
zbiorku Migacza obok samych prymek, znajduje się kilka utworów rozpisanych na instrumenty,
wynika z nich, że sekundzista grał na mocniejszą i słabszą część taktu. Przy
czym równocześnie z basem grał
pojedynczy dźwięk zwykle na strunie G, w słabszej części zaś dwudźwięk na
strunach d a, bądź G d. Podobny sposób sekundowania u starszych skrzypków, ale
gdy grali bez basu, zauważyli E. Grucela i
M. Adamczyk. W latach 50 przez krakowską ekipę I.S PAN został jeszcze
nagrany inny nie często spotykany sposób sekundowania polegający przy graniu na
tzw. esta triolami szesnastkowymi, czyli dzieleniu czasu trwania ósemki na trzy
równe dźwięki. Podobnie jak w
pozostałych częściach Spisza, bas i sekund towarzyszył też prymiście grając
tzw. portato, w mowie muzykantów „czardasza.” Do klasycznego składu muzyki powracający z wojska lub z Ameryki
górale dołączali przywiezione ze sobą akordeony, bębny, klarnety, flety
poprzeczne. Niewątpliwie wśród tych
instrumentow naczęściej dodawany był akordeon i klarnet. W 1910 r. J. Migacz
wymienia klarnet w składzie kapeli w Muszynie, jednak o tym, iż nie był to
instrument popularny świadczy fakt, że osoby urodzone w tej miejscowości w
latach XX i XXX ub. w. wśród których przeprowadzał badania Marian Adamczyk nie
wymieniają klarnetu. Muzykant Tadeusz Maślanka z Bziniaków (ur.1920 r.) w
wywiadzie przeprowadzonym przez pracowników Sokoła z Sącza w 1986 mówi, że przed
wojną w Piwnicznej klarnecisty nie było. Dużo bardziej popularnym instrumentem
była heligonka, tradycja gry na tym instrumencie przetrwała do dzisiaj. I tak dla
przykładu udało się mi ustalić w Łomnicy
w czasach powojennych było z pewnością 5
heligonistów, a obecnie doliczyłam się sześciu. Wymieniam tutaj tylko
tzw. „naturszczyków” czyli muzykantów nie związanych z zespołami i kapelami
regionalnymi. Jak zauważa wspomniany
wcześniej Migacz heligonka podobnie jak harmonijka ustna zwykle towarzyszyła zabawom
i spotkaniom młodzieży, której nie było stać na napytanie na potańcówkę całej kapeli.
Podobnie jak w całych Karpatach, na
halach Beskidu Sądeckiego grano na instrumentach pasterskich: różnego typu
piszczałkach, rogach sygnalizacyjnych: drewnianych i zwierzęcych, trombitach. Interesującą
rzeczą jest przekaz Antoniego Smydy z Borownic o występowaniu w tym regionie tzw.
piscołki. Jest to fujarka bezczopowa wykonana z krzaków czarnego bzu, posiadająca
7+1 otworów palcowych[3].
Dzisiaj poza zespołami te instrumenty nie występują, jedynie co można jeszcze
usłyszeć to pasterzy grających na listkach, grzebieniu bądź harmonijce ustnej.
Wśród cech wyróżniających
tutejszy folklor muzyczny należy wymienić przede wszystkim jego
wielokulturowość. Widać w nim nie tylko wpływy lachów sądeckich, ale przede
wszystkim Rusińskie, Słowackie i Madziarskie. Kolejną rzeczą jest wariabilność
pieśni. Nawet na terenie jednej wsi, dana nuta jest różnie wykonywana czasem
zmieniono w niej rytm, czasem melodię. O
tym wyjątkowym bogactwie świadczy pieśń „Oj chmielu”. W wymienionych wcześniej materiałach znajdują
się jej 4 całkowicie różne melodie z czego jedna z nich - najpowszechniej znana
- jest śpiewana kilku wykonawców i każdy z niech prezentuje inną jej wersję. Jeżeli
posłuchamy najstarszych śpiewaków to dostrzeżemy też bogate zdobnictwo. Nie
dawno podczas wywiadu z jedną z seniorek Łomnicy byłam świadkiem scenki, jak zwraca ona córce uwagę wyśpiewującej prostą linię melodyczną, żeby
„ciągła”, co oznaczało w jej wykonaniu różnego typu melizmaty i zastosowanie
tempa rubato. Kolejną rzeczą jest
swobodne łączenie tekstu z melodią, daną piosenkę można śpiewać jak mówią
mieszkańcy „na bądź jaką nutę”. Dotyczy
to przede wszystkim przyśpiewek, wykonywanych do melodii krakowiaków i polek. Na tle polskiej góralszczyzny nadpopradzką
wyróżnia też wielogłosowy śpiew, który nie zawsze jest zwykłym dwugłosem
prowadzonym o tercję niżej od podstawowej melodii, ale gdy predyspozycje
głosowe na to pozwalają może się rozchodzić w większą ilość głosów brzmiąc
podobnie jak śpiew Rusiński.
dzionkujo ci skrzypku, ześ grać nie załówoł i tobie chodocku ześ mnie
wytońcuwoł
Niestety nie mamy zbyt wiele
materiałów dotyczących tańców. Wg. E. Gruceli
po wojnie tańczono w Piwnicznej jedynie walczyka i polkę. Repertuar stworzony
dla R.Z. Dolina Popradu to nadbudowana nad pojedynczymi krokami konstrukcja. Lepiej
wyglądała sytuacja w innym nadpopradzkim miasteczku Muszynie tam informatorzy M. Adamczykowi jeszcze pod koniec lat 80 byli w stanie opisać
kilka tańców. Można powiedzieć, że Piwniczna miała też pecha jeżeli chodzi o
austriacką akcję zbierania folkloru z początku 20 stulecia. Kwestionariusze
zawierały opis tańców i zwyczajów, ale w archiwum krakowskiego Muzeum
Etnograficznego znajdują się tylko opisy tańców z Muszyny. I od tego materiału
chciałabym zacząć.
Józef Migacz wymienia kilka
tańców które dzieli na dwie grupy: te tańczone współcześnie „boston kadryl,
mazur ect.” i tańce dawniejsze o których pisze,
że częściej są tańczone w przyległych miejscowościach i to głównie przez
starszych ludzi. Do nich zalicza: polkę,
polkę mazurkę, hop – walca, polonesa, kowala, tramla polkę, czardasza. Ze
względu na to, że jak dotąd jest to jedyny „wzięty z natury” opis tańców
nadpopradzkich zacytuję tu Migacza dosłownie: „Jest to zapis sporządzony przeze
mnie z rękopisu, uwzględniający wszystkie nie zawsze dla mnie zrozumiałe
oznaczenia, które – mam nadzieję - dla
choreografów będą czytelnymi. Liczę, iż będzie on inspiracją dla odtworzenia
tych tańców w repertuarze zespołów folklorystycznych.”
Polka: jak zwykle 2/4
taktu, obrót: pl, pl, (lp, lp) – Tancerz prawą ręką obejmuje tancerkę w pół,
lewą trzyma jej prawą rękę, lub swobodnie na biodrze swem opiera (zazwyczaj
chwyta do tańca)
Polka mazurka: = ¾ obrót:
p l p, l p l, ect. Jak zwykła dzisiejsza mazurka. Starsi tańczą spokojnie,
młodzi podskakują nieco: .l. p l, .p. l p,
Hop walc: ¾ takt –
początkowo chodzą wszyscy wkoło: tancerz w przód, tancerka w tył balansując
(kołysząc się nieco na boki), aż w
pewnym miejscu (vide nuty) melodii zaczynają taniec wirowy, podobny do
dzisiejszego „bostona”. Lewą (wzgl. prawą) nogę unoszą lekko w górę zataczając
półkole, podskakując na prawej (wzgl. lewej nodze). Potem znów zaczynają
chodzić balansując, oraz suwając podeszwami po podłodze.
Polones (nie
polonez!): ¾ Parami chodzą w koło,
trzymając się pod pachy – Jedna osoba (tancerz lub tancerka) staje w środku
koła i rzuca chusteczką na tego (lub tą) z kim chce tańczyć. Gdy muzyka zagra
rytm polki, wszyscy tańczą vivoro polkę. Potem wybrana przez pierwszą osoba
staje w środku koła i rzuca chustkę na wybranego (ną) tancerza (rkę).
Kowal: = Zwyczajna polka
2/4. W pewnym miejscu meloyi klękają wszyscy na jedno kolano i „kują” uderzając
pięścią w dłoń położoną na kolanie – po czem znów taniec wirowy.
Tramla polka = Zwyczajna
polka 2/4 tylko ma specyficzną melodyję (vive dodatki muzyczne!)
Czardasz z figurami po
węgiersku, bo to już na pograniczu węgierskim. Nie mogę opisać dokładnie, sądzę jednak iż opis tego
tańca znajdzie się może skądinąd. Dołączam melodyję graną do tego tańca”
Do wszystkich tych tańców są
podane melodie, niestety poza czardaszem. Jeżeli, jakiś odpis z rękopisu został
wysłany przed I wojną do Wiednia to jest nikła szansa na jej odnalezienie w
tamtejszych archiwach. Z tego opisu widać, że tańce te były proste, nie miały
rozbudowanych układów jakie oglądamy teraz na scenach. Taniec autentyczny nie może być
skomplikowany, gdyż spotykający przy okazji wesel, chrzcin czy imienin nie byli
by wstanie go zatańczyć, szkół tańca wówczas nie było. Złożone tańce mogły być
tylko te które zakładały popis tancerzy, i zwykle były to tańce jednej pary, w
której rola partnerki jest raczej statyczna, a partner przed nią się popisuje
swoją sprawnością. Są to najbardziej archaiczne tańce, będące naśladowaniem
natury, gdzie samiec w okresie godowym popisuje się przed samiczką. Odnajdujemy
je w każdej kulturze pod każdą szerokością geograficzną, z pewnością więc i w
Dolinie Popradu takie były tańczone szkoda, że nie przetrwały. Przy podanych
przez Migacza prymkach czasami są uwagi że dana melodia była tańczona.
Najwięcej bo 3 w metrum ¾ i jedna w 2/4 jest podpisów „taniec starszych kobiet”.
Prawdopodobnie były to typy tańców do koła, do kolesa, koleso. Nie ma opisu
choreograficznego jaki był ich przebieg, ale przy próbie ich odtworzenia można
by się posiłkować archiwalnymi nagraniami tych tańców na słowackim Spiszu jakie
można przejrzeć na stronach internetowych. W metrum ¾ mamy też „suwanego”
rodzaj walca, chętnie tańczonego przez starszych charakteryzującego się
szuraniem stóp po podłodze. Migacz relacjonując nam przebieg wesela przy
oczepinach wspomina, że starościna brała Młodą pod rękę, obchodziły izbę
dookoła śpiewając „Kiedym jechał”, nie nazywa go tańcem ale z innych źródeł
wiemy, że ten wstęp do ocepin jest typem
obrzędowego tańca zwanego „chodzonym”. Z pracy M. Adamczyka możemy poznać jeszcze
3 inne tańce z własnymi nazwami. Polkę „w szafliku” nie posiadającą odrębnej
melodii, wykonywanej wirowo krokiem polki bardzo szybko w miejscu, bez
przemieszczania się par. Dzielącego się na część korowodową tańczoną parami po
kole i w miejscu z figurami „Żyda”.
„Warszawiankę” rodzaj spokojnego sztajerka, polegającego na przemieszczaniu się
par drobnym krokiem i wirowanie niewielkimi obrotami przy równoczesnym
„trzęsieniu się” tancerzy. Nad Popradem inaczej niż w regionie lachowskim, bo
wirując parami krokiem posuwistym, tańczono też do melodii krakowiaków.
Rozmiar tego artykułu pozwolił na
umieszczenie najwartościowszych, albo najmniej znanych informacji o tańcach z doliny Popradu .
Zupełnie pominięte są tu miejscowości znajdujące się na północnych stokach
Jaworzyny Krynickiej i tańce
Rusinów. Poniżej wymieniam wszystkie
tańce na z których nazwami spotkałam się w Nadpopdradziu bez poddawania ich analizie.
Lista tańców:
W metrum 2/4
Chodzony (Migacz)
Taniec starszych kobiet (Migacz)
Kowal (Migacz)
Czardasz (Migacz)
Kozak (Lebdowicz – Muz.Etn. Kraków)
Surok (IS PAN)
Krzyżak (IS PAN)
Obertany
(IS PAN)
Żyd (Adamczyk)
Krakowiak (Adamczyk)
Dookoła - Paw (Reg. Zespół)
Hanok (Reg. Zespół)
Pasterski (Reg. Zespół)
Kukurydza (Reg. Zespół)
Góral (Reg. Zespół)
Polki
Polka zwykła (Migacz)
Polka szybka (Migacz)
Tramla polka (Migacz)
Drobna Polka (IS PAN)
Polka w szafliku (Adamczyk)
Polka młócono (Reg. Zespół)
Polka na ławie (Reg.
Zespół)
Polka bez stołek (Reg. Zespół)
W mertum ¾
Hop – walc (Migacz)
Suwany (Migacz)
Polka – mazurka (Migacz)
Polones (Migacz)
Tańce starszych kobiet (Migacz)
Warszawianka (Adamczyk)
Śtajerek (Reg. Zespół)
Zamiatana (Reg. Zespół)
Walc (Reg. Zespół)
Walcerek (Reg. Zespół)
Tańce mieszczan
Mazur (Migacz)
Kadryl (Migacz)
Boston (Migacz)
Polonez (Adamczyk)
[1]
Takie basy jeszcze przed wojną samodzielnie wykonywał Jan Maślanka ur. 1915 r.
z przysiółka Jarzębaki w Łomnicy Zdroju, były to - jak opisuje jego syn - basy mniejsze od wiolonczeli. Na małej basetli - bo siedząc i chwytając rękami akordy -
musiał też grać basista Kowalik z
Zubrzyka z kapeli Józefa Polańskiego z przysiółka Króle w Łomnicy.
[2]
Bardziej rytmiczny, niż melodyczny sposób grania basisty można jeszcze usłyszeć
w nagraniach kapeli Skalniaków z Zaczerczyka znajdujących się w Instytucie
Sztuki PAN w Warszawie.
[3]
Alojzy Kopoczek „Ludowe instrumenty muzyczne polskiego obszaru karpackiego”
Rzeszów 1996 r. str. 46
niedziela, 18 maja 2014
Nie fce mi śpiywonia nie dali mi śniodonia cz. 2
W latach pięćdziesiątych ub.w. Nadpopradzie
zostało objęte badaniami terenowymi przez Państwowy Instytut Sztuki, a
dokładniej przez Krakowską Ekipę Regionalną. Dokonano wówczas nagrań muzykantów
i śpiewaków z Łomnicy, Wierchomli, Rytra, Młodowa i z Piwnicznej[1].
Najstarszymi osobami wówczas nagranymi
byli: mieszkający w Rytrze Franciszek Romik (ur. 1882 r.) i urodzona w 1876 r.
w Łomnicy Katarzyna Fiedor. Śpiewaczka
ta zaśpiewała kilka, dziś już nieznanych pieśni. Istotną jest rzeczą, że zapisy
nutowe (dokonywane wcześniej prawdopodobnie w jej naturalnym środowisku,
nagrania odbywały się w Łącku) są znacznie bardziej ciekawe od ich brzmienia
fonograficznego, gdzie niejako „podporządkowuje” się ona kapeli występującej w
składzie akordeon, klarnet, skrzypce i bęben i śpiewa wszystko na jedną krakowiakową
nutę[2].
Prócz tej kapeli nagrano jeszcze muzykę z Zaczerczyka i z Rytra, w klasycznym
smyczkowym składzie. Repertuar nagranych wykonawców to w znacznej części sądeckie
krakowiaki i piosenki jakich uczono się od wędrownych muzykantów, którzy
wędrowali po jarmarkach i sprzedawali kartki z wydrukowanym,
kilkunastozwrotkowym tekstem śpiewając przy tym melodie. Do najstarszych i najbardziej
tradycyjnych należą nagrane w Łomnicy weselne pieśni obrzędowe. W tym pieśń
wzywająca do przenosin Panny Młodej do domu młodego „Oj siadaj dziewczę
kochanie” i zawierająca wycinek skali lidyjskiej pieśni oczepinowa „Zapłakała
Pani Młodo”. Wartą zauważenia jest
jeszcze jedna rzecz, śpiewanie przez wykonawców pieśni w ich oryginalnych
językach. Żeńska grupa śpiewacza z Zaczerczyka
większość zaprezentowanych utworów śpiewa po Słowacku np. ballada „Mam ja
szumne zahradeczku” przez R.Z Dolina Popradu śpiewana w okrojonej wersji - niestety zatracającej jej balladowy
charakter - jako „Pijowecka drobno wschodzi”, „W tym haicku w tym zełenym”
czyli „Pod gaiczkiem pod zielonym”. W Łomicy zaś np. „Depczyj, depczyj”. Co
ciekawe do dzisiaj najstarsi mieszkańcy Nadpopradzia (urodzeni pod koniec lat
20 ub. w.) śpiewają piosenki w językach sąsiadów, albo w swoistym dialekcie,
który jest pomieszaniem słów ze słowackiego, polskiego i rusińskiego. Podkreślenia
wymagają też zanotowane w latach 50 kołomyjki „Kołomyja, Kołomyja miasto”
(Rytro) i „Dobryj weczer Marysiaju” (Wierchomla) oraz śpiewana przez Franciszka
Romika z Rytra pieśń „Do moje mamusie dróżka zarosła” która dla każdej zwrotki
posiada odrębny wariant melodii[3].
Repertuarem, a przede wszystkim wrażliwością muzyczną wyróżnia się gra skrzypka
Michała Dziubińskiego z Wierchomli. Niestety tego co najważniejsze w tej
muzyce, charakteru gry, nie da się w kilku słowach opisać, wiec posłużę się
porównaniem, że to taki Knapczyk – Duch Czarnych Górali. Szczególnie wyjątkowe
są jego „Obyrtane”, smętne nuty jakby zaklinające góry w skrzypcach.
W 1986 r. badania terenowe
prowadzili pracownicy Małopolskiego Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu. Nagrano
wówczas m.in. skrzypka Tadeusza Maślankę tzw. Kytusia z Zaczerczyka, oraz
Tadeusza Maślankę z Bziniaków, heligonistę.
Mimo
przeprowadzonych badań, nadpopradzki folklor muzyczny nie doczekał się żadnego
opracowania. Jak dotąd najrzetelniejszym i najobszerniejszym opisem, jest
dwutomowa praca dyplomowa ówczesnego absolwenta studium folklorystycznego w
Nowym Sączu (1988r.) - Mariana
Adamczyka. Zawiera ona 132 utwory z tekstem polskim i 60 z łemkowskimi. Choć praca
ta w założeniu okrojona jest do miasta Muszyna, wnioski i dokonany w niej opis
folkloru, ma moim zdaniem zastosowanie do całej góralszczyzny Doliny Popradu.
Streszczenie jej zostało wydrukowane w Almanachu Muszyny (1994 r.).
[1]
Przesłuchanie tych taśm (można to zrobić w
Instytucie Sztuki w Warszawie) daje obraz o umiejętności ówczesnych muzykantów
i tego jak wprowadzenie instrumentów dętych (klarnet) i akordeonów spłaszcza
muzykę, warto przejechać się do Warszawy by to stwierdzić.
[3]
Ja znam tą melodię z przedstawień obrzędowych o św. Dorocie
sobota, 17 maja 2014
Wspomnienie
Do 30 maja trwają zgłoszenia do tegorocznej edycji konkursu "Wołosi ojce nasi" tymczasem krótkie fotograficzne przypomnienie z roku ubiegłego.
wtorek, 6 maja 2014
„Wołosi ojce nasi” - regulamin konkursu
Owczarstwo to nie tylko wypas owiec i wyrób serów ale
też cała, przez wieki nadbudowana nad tymi prostymi czynnościami, kultura
duchowa. Do niej należy gra na prostych instrumentach, nazwanych pasterskimi ze
względu na to iż towarzyszyły juhasom przy wypasie. Zdarzało się, że pełniły
one dwojaką funkcję i tak przy wypasie trombita służyła jako instrument
sygnalizacyjny, lecz jej brzmienie można było usłyszeć też w ważnych momentach
życia górskiej społeczności. Wówczas gra na niej pełniła funkcje magiczne
związane z ochroną od złych mocy, niebezpieczeństwa i in. Dzisiaj na halach
raczej nie usłyszymy gry na instrumentach pasterskich, wyparły je radio,
akordeon i inne media. Konkurs „Wałasi Ojce nasi” pewnie nie przywróci halom jej
pierwotnej muzyki, ale może przyczyni się do przetrwania umiejętności gry na
instrumentach pasterskich wśród górali bardziej wrażliwych na otaczające nas
dźwięki.
Regulamin
- Konkurs przeznaczony jest dla muzykantów z całych Karpat grających na instrumentach pasterskich. Muzykantów, a nie muzyków grających muzykę ludową.
- W konkursie mogą brać udział
tylko soliści.
- W konkursie mogą wystąpić
wykonawcy grający na archaicznych instrumentach pasterskich: okarynach,
fujarach, fujarkach, piszczałkach, wrzescokach, słomcoskach, dudach,
drumlach, listkach, prymitywnych skrzypcach (gęślach, złóbcokach),
trombitach, rogach, etc.
- Czas występu to max. 5 min.
- Jeden wykonawca może podczas
występu grać na kilku instrumentach i włączać śpiew.
- Repertuar powinien wywodzić się
z miejsca z którego przyjechał lub pochodzi wykonawca.
- Wykonawcy występują w dwóch
kategoriach wiekowych:
o I kategoria: do 15 lat,
o II kategoria: od 15 do 115 lat.
- Ubiór regionalny mile widziany.
- Kryterium oceny podlega:
o dobór repertuaru o charakterze pasterskim,
o tradycyjny styl wykonawczy.
- Przewiduje się przyznanie trzech pierwszych miejsc w każdej kategorii
- Termin zgłoszeń upływa 20 maja.
KONTAKT: mbflorek@wp.pl, tel: 792309746
poniedziałek, 5 maja 2014
Nie fce mi śpiywonia nie dali mi śniodonia cz. 1
Pierwszym badaczem muzycznego
folkloru górali nadpopradzkich jest Oskar Kolberg. W 45 tomie Dzieł wszystkich; Góry i Podgórze są
trzy pieśni zapisane w Żegiestowie Zdroju, pod którymi tekst zapisany jest w
jezyku polskim (w języku rusińskim utworów jest więcej). Jest to utwór w metrum
2/4 wprowadzony do reperuaru R.Z. Dolina Popradu przez Piotra Kuliga, a od
pierwszych słów zwrotki zwany „Góralem”, ówczesny kierownik zespołu Wojciech
Bogucki ułożył do niego widowiskowy układ taneczny. Podzielam tu pogląd wielu
osób które uważają iż ten, zawierający kwartę zwiększoną lidyjskiej skali, utwór
jest największym - kolokwialnie mówiąc -
„endemiczym hitem góralszczyzny nadpopradzkiej”, tego poglądu jednak nie
podzielał Kolberg który w komentarzach zanotował, że jest on niezbyt ciekawy.
Sto lat po Kolbergu w latach pięćdziesiątych wariant „Górala”, z innym tekstem
zwrotki został nagrany w Rytrze i w Piwnicznej. Drugim utworem, w mertum
parzystym jest zapis z urwanym teksem nie pasującym do nut „Nie bój się góralu
choć cię biedą straszą ”, druga jego część przypomina linią melodyczną taniec Wałaski
z terenów zachodniego Spisza. Trzecim[1]
jest żartobliwa piosenka „Kiedym ja se kozy pasał” w metrum ¾, w rytmice swojej
zbliżona do sztajerka.
Na początku XX w. na terenach
monarchii Austro-Węgierskiej wydział oświaty i wychowania zorganizował akcję
zbierania folkloru. W Galicji
koordynatorem tego projektu był Seweryn Udziela. Z dużym prawdopodobieństwem
można stwierdzić, że znajdujący się w Krakowskim Muzeum Etnograficznym zbiór rękopisów ok. 200 pieśni
i przyśpiewek z Piwnicznej i Muszyny jest wynikiem tej akcji. W Piwnicznej nuty
i teksty zapisywał 1909 r. Franciszek Nowotny, w Muszynie w latach 1909-12 Józef
Migacz, pod kilkoma melodiami z rozpisanymi na poszczególne instrumenty nutami
widnieje podpis, który można odczytać jako
Fr. Migacz. Niestety nie udało mi się ustalić kim byli ci zbieracze
nadpopradzkiego folkloru, indeksy materiałów etnograficznych poza tymi zbiórkami
nie wymieniają ich nazwisk. Materiał
przez nich zapisany, który przez 100 lat nie wzbudził zainterespowania ekspertów
nadpopradzkiego folkloru pokazuje jak ciekawe i bogate, a zarazem różne od tego
co przetrwało do dnia dzisiejszego były nuty ongiś wygrywane przez miejscowych
muzykantów. W szczególności dotyczy to zapisów z Muszyny, których znaczna część posiada to co
etnomuzykolodzy wymieniają jako cechy muzyki góralskiej: falującą, a częściej
opadającą linię melodyczną, descendentalną rytmikę i bifurkację kwarty. Zbiór
Migacza to genialnie zapisane z ozdobnikami i stosownymi uwagami pieśni pracy,
obrzędowe (Wesele, Turoń), balladowe, pasterskie, a także opis wesela,
zwyczajów, tańców i zabaw dziecinnych. Wybór z Piwnicznej i okolic to w przeważającej
części krakowiaki, których melodie grane są do dzisiaj, ok. 90 przyśpiewek/tekstów pieśni bez zapisu
nutowego, kilka ballad, pieśni sieroce w tym jedna bez zapisu nutowego „Szła
sierotka po wsi” którą z takim samym tekstem, ale i z nutami odnajdujemy w
Kolbergu w Szczawnicy. Do perełek zapisanych przez Nowotnego z pewnością należą
ballady „Zasneła dziewczyna pod leliją”, „W ciemnym lasku ptaszek siada”
czy „Śwadyrydom” (wariant znanej w
innych regionach Spisza melodii do
tekstu „Hej Janicku siwy włos”).
[1]
Edward Grucela twierdzi, że spotkał się jeszcze z Kołysanką zapisaną przez
Kolberga w Piwnicznej, jednak nie jest w stanie podać w którym tomie ona się znajduje, w tomach „Góry i
Podgórze” z pewnością jej nie ma.
Subskrybuj:
Posty (Atom)